29 kwietnia 2016

Co u mnie? Nie żyję

klejmotek - co u mnie? nie żyję


Kilka lat temu byłam okropnie siebie niepewna. Myślałam, że się wyleczyłam całkiem z tej dolegliwości, niestety było to zwykłe zaleczenie. Są nawroty.


Pisałam kiedyś, że nie warto karmić tchórza. Czułam to całym sercem. A teraz tego tchórza własnym sercem karmię i chyba byłabym skłonna oddać mu nawet pozostałe organy. Właściwie już czuję, że coś podskubuje moje nerki i wątrobę. Głupio mi, bo wtedy wiele osób dziękowało mi za motywację, tymczasem ja teraz nie potrafię zmotywować samej siebie.

Bo wiecie, co sprzyja dobijaniu tego tchórzliwego głosu w głowie? Możliwości, jakie daje człowiekowi miasto. Duże miasto. A nie takie małe, dwudziestotysięczne, ze zdrobnieniem od Elżbiety w rejestracji. Nie chodzi o to, że w dwudziestotysięcznym się nie da. Chodzi o to, że jest dużo trudniej i potrzeba do tego o wiele więcej pewności, samozaparcia, ambicji.

A ja tę pewność straciłam. Ambicje mylą mi się z marzeniami. Marzę dużo, myślę, planuję nawet - w głowie. Nie działam, bo nie potrafię. Nie tutaj.

W większym mieście nie musiałam myśleć i planować, mogłam się po prostu rozwijać. Ostatnio zdałam sobie sprawę, że podczas mieszkania tam podejmowałam masę nieprzemyślanych decyzji. Nie wiedziałam, czego właściwie chcę, na czym mi zależy, ale miałam wybór. Kilka kliknięć, piętnaście minut tramwajem - i oto jestem w nowej szkole, uczę się czegoś nowego. Dwa maile, przesiadka z jednego autobusu na drugi - o, odbywam świetne praktyki. Jeden odebrany telefon, zaskakująca wiadomość - i jeszcze tego samego dnia dostaję fajną, rozwijającą kreatywność pracę.

Wiem, że można wszędzie, że trzeba chcieć, że trzeba się realizować, ale... Teraz podjęcie jakiejkolwiek decyzji jest trudniejsze. Wymaga wielokrotnego przemyślenia, a często też skomplikowanej logistyki - jak dojechać i wrócić (na przykład do stolicy województwa, kiedy nie ma się samochodu), czy rzeczywiście się opłaca, czy zostanie mi czas i siła na jakiekolwiek życie. I bojąc się o brak życia... Nie żyję wcale.

To okropne uczucie, kiedy trzeba żyć cudzymi problemami, zapominać o sobie, a na koniec robić sobie z tego wymówkę - bo przecież nie mogłam o sobie pomyśleć, musiałam być tu, być dla innych, być kimś innym.

A najbardziej męczy i mąci jedno: nie wiem, czy potrzebuję Szczecina, bo tylko w nim umiem żyć, czy po prostu solidnego kopa w dupę, bo przecież żyć można wszędzie.

I boję się, że jednak kopa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nic nie motywuje i nie cieszy mnie tak, jak Twój komentarz <3

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...