04 maja 2015

Migawki z kwietnia: gdzie ja byłam tyle czasu?!



Nie pisałam na blogu ponad miesiąc. Co się ze mną działo? Czym byłam tak zajęta? Już spieszę z wyjaśnieniami...

Otóż nie byłam zajęta zupełnie niczym. Leniłam się okropnie przez większość czasu.


Jestem ostatnio straszliwie zrezygnowana. Trudno jest mi wyściubić nos poza kołdrę. Siedzę, lenię się. Brakuje mi jakichś bodźców. Rozsądek powiedziałby: halo magisterkę masz do napisania, taki bodziec nie wystarcza? - ale... to nie mój rozsądek. I nie moje bodźce.

Nie mam motywacji. Żadnej. Nic. Null. Do niczego mi ten papierek nie potrzebny. Zrobię, pewnie że zrobię - może w terminie, może nie. Bo trzeba. Trzeba? Ludzie mówią: no co ty, ostatni semestr, zostały ci dwa miesiące do końca studiów, zepnij się, będziesz żałować jeśli odpuścisz... A ja nie będę żałować. Nie szkoda mi ostatnich dwóch lat, bo i tak przebimbałam je na tych studiach. Cały, cały(!) mój rozwój przez ostatnie dwa lata nie pokrył się ani trochę ze studiami. W żadnym punkcie. Czerpię radość i satysfakcję z zupełnie innych płaszczyzn mojego życia. Choć ostatnio... nie czerpię jej zbyt wiele.

Skończę te cholerne studia, no bo bez przesady. Może za parę lat podziękuję dzisiejszej sobie za wytrwanie, bo jakimś cudem mi się kolejny dyplom przyda. Może. Cudem.

Chciałabym inaczej. Chciałabym móc się spełniać. Tak naprawdę, nie tylko po godzinach. Mam nieustające poczucie mijającego czasu, marnowanego czasu.

Brak zaangażowania w studia rozleniwia mnie i nie mam ochoty na robienie czegoś poza nimi. Śpię, jem, spaceruję, jeżdżę rowerem, czasem coś wydziergam bez emocji. Koniec.

Znów boję się rozmawiać z ludźmi.

Potrzebuję więcej. Potrzebuję na co dzień tych ludzi, których widuję od święta. Tych, którzy zarażają zaangażowaniem w to, co jest również dla mnie ważne, w to, co sama czuję. Tymczasem na co dzień widuję tych, od których najchętniej bym uciekła (nie mam tu na myśli mojego kochanego R., nie wietrzcie sensacji :)).

A przecież nikt mnie nie zmotywuje, jeśli sama tego nie zrobię...

Cóż, kwiecień był takim moim leniwym miesiącem, gap month dla serca i głowy. Trzeba ruszyć, trzeba, trzeba... Ech, konieczność to ostatnie słowo w moim słowniku, ale jednak czasami użyć... trzeba. No właśnie.


Kilka kwietniowych zdjęć:

 To był miesiąc spacerów. Samotnych i tych we dwoje. Podziwianie wiosny, kwitnących magnolii... Ach, Szczecin jest piękny wiosną. Zresztą... Szczecin jest piękny zawsze.


 W połowie kwietnia (tuż po urodzinach mojego R.) udało mi się wyjechać do rodzinnego Łasku. Była to wizyta krótka, ale bardzo intensywna: byłam z Mamą w Łodzi, skończyłyśmy oczywiście na klopsikach w Ikei; spotkałam się z przyjaciółmi.

Oprócz tego kwiecień był miesiącem powrotu do studenckiego dorabiania. Spędziłam dwie noce licząc książki, czopki i procto hemolan.



Twórczo... nie za wiele. Więcej niż na zdjęciach, ale były to gotowanki, dzierganki i kartki szybkie, raz dwa i do nowego właściciela (lub do brzucha), nawet nie zdążyłam zrobić zdjęć.


Oby maj był bardziej produktywny... Na szczęście taki właśnie się zapowiada.
Dobrego miesiąca!

6 komentarzy:

  1. Przywołuję do porządku - proszę więcej wpisów dodawać, bo ja tu czekam i czekam! :) Zdjęcia są takie ładne, że aż mi się wierzyć nie chce, że u Ciebie tak jakoś ponuro... A bluzka z kotem żarłokiem wymiata! Trzymam kciuki, żebyś w maju trochę odżyła :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Skąd ja to znam.. Zamierzam się za siebie wziąć, jeszcze nie wiem czy w tym zamierzeniu wytrwam..

    OdpowiedzUsuń
  3. Też mam takie chwile zwątpienia. Wszystko się wydaje beznadziejne i przychodzi refleksja "Po co ty się tak starasz? I tak niczego nie osiągniesz. Po co kończysz liceum? I tak nie da ci to szans na pracę. Po co szydełkujesz? Wszystko można kupić w sklepach. Po co prowadzisz bloga? Nikt go nie czyta. Po co jesteś w związku?" ...i wtedy wszystkie problemy i wątpliwości znikają. A to lekarstwo najlepiej działa ze wspomagaczem w postaci czekolady ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Taka motywacja <3 I jak tu się teraz lenić, no jak? :)

    OdpowiedzUsuń
  5. To co? Ja trzymam kciukasy za Ciebie, a Ty - za mnie? :)

    OdpowiedzUsuń

Nic nie motywuje i nie cieszy mnie tak, jak Twój komentarz <3

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...