Poradnik ilustrowany skierowany do studenckiej części widowni.
Niektórzy sesję już zaczęli, podobno są i tacy szczęśliwcy, którzy jeszcze nie zaczęli, a już skończyli, inni dopiero mają przed sobą to magiczne zjawisko. Jak zawalić sesję? Radzę Wam ja, mistrzyni lenistwa, prokrastynacji i niekonsekwencji, doświadczona studentka piątego roku.
Po pierwsze: zbierz odpowiednią liczbę bardzo mądrych książek. Od tej chwili możesz na nie patrzeć, podziwiać je i udawać przed sobą, że wszystkie przeczytasz. Pamiętaj: książki są od tego, by dobrze wyglądały na półce. Ułóż je ładnie.
Po drugie: tuż przed sesją uruchom pokłady empatii i altruizmu - przyjmij tak dużo szydełkowych zamówień, by nie dało się o nich zapomnieć.
Po trzecie: skończyła Ci się kawa? W żadnym wypadku nie kupuj nowej. Oszczędzaj pieniądze! Z tego samego powodu nie warto wydawać swoich oszczędności na ksero bardzo mądrych notatek dobrodusznych kolegów.
Po czwarte: pamiętaj: każda chwila jest dobra na drzemkę. Nie przemęczaj się.
Po piąte: poćwicz wrażliwość na przyrodę i całymi godzinami obserwuj rozkwitające hiacynty.
Po szóste: jeśli przypadkiem masz mężczyznę-marynarza, który za kilka dni wróci z kontraktu, całkowicie poświęć się oczekiwaniu.
Po siódme: wiem, że sesja to czas rytualnego odkurzania pustyni, ale zanim zaczniesz - posprzątaj w domu. Generalnie.
Po ósme: wymyśl sobie bzdurny temat posta blogowego i pisz! Pamiętaj, by dodać do niego odpowiednio dużo zdjęć, które wcześniej poddasz skomplikowanej obróbce graficznej.
A! i w końcu się dowiedziałam, w jakim programie tak fajnie rzeźbisz fotki :)
OdpowiedzUsuńW studenckich czasach przed egzaminami namiętnie robiłam pranie - wrzucałam co popadnie do pralki i potem się męczyłam z odplamianiem zafarbowanej odzieży. Bezskutecznie. Dzięki temu latałam później po lumpeksach, by mieć w czym chodzić - to się nazywa zabijanie czasu :D
To była niezła strategia! Długoterminowa! :D
UsuńA rzeźbię w PicMonkey, bo mój ekhm-ekhm komputerek już ledwo dźwiga Gimpa... Ale właściwie na dobre mi to wyszło :3
Też obrabiam w "małpce" :) a z sesji najbardziej pamiętam zapach kawy i maraton przez mikro kliniczną :) ech, to były czasy!
OdpowiedzUsuńBzdurne tematy i bzdurne posty są najlepsze! <3
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńO kurczę!
OdpowiedzUsuńAle czuję się zmieszana w czasie. Przybywałam kilkukrotnie nieświadoma, że trafiam w miejsce tej samej osoby, której konfiturami zachwycałam się ogromy czasu temu. 'Sześć dni' mówi mi tez coś o zdjęciach z Parku Wilsona i chwaleniu się, że ja też z Poznania. To takie spore jakby deja vu, tylko że inaczej. :)
Post tak bardzo prawdziwy! W moim wydaniu początek sesji miał formę przeczytania dwóch powieści, gdzie na studia powieści wcale nie trzeba ;)
Ooo jak miło, że jeszcze ktoś mnie pamięta, no i cieszę się, że zostałam prawidłowo zidentyfikowana :D
OdpowiedzUsuń